Węszyć każdy może
4 lip 2012 | Etykiety: Felietony, Porady | |Gdybyśmy przykładali większą wagę do tego, co wskazuje nam nos, moglibyśmy wyczuć szczęśliwą miłość
Psy umieją zwęszyć niepokojący spadek poziomu cukru we krwi u cukrzyka. Wyczują nadejście ataku migreny. Specjalnie wyszkolone wykryją raka jelita grubego na wczesnych etapach choroby ze skutecznością nie gorszą od kolonoskopii, za to o ile sympatyczniej. Wystarczy, że poniuchają oddech pacjenta. O psach ratownikach lawinowych nawet nie wspominam. To psia codzienność, jak przysłowiowa miska zupy. Pozazdrościć? Cóż, my też byśmy mogli. Tyle że z niejasnych powodów uparliśmy się korzystać z węchu tylko w galeriach handlowych, gdzie - jak, nie przymierzając, psy Pawłowa - dajemy się omamiać banałom: aromatom goździków i cynamonu (sygnał do szaleńczego kupowania bożonarodzeniowych prezentów) czy świeżego chleba (podnosi sprzedaż artykułów spożywczych). Poza czarną kawą, drożdżowym ciastem, świeżo skoszoną trawą i zapachem ogniska nie dociera do nas niemal nic.
Pan raczy żartować, panie fizyk
No, może nie wszyscy mają zmysł węchu w pogardzie. Richard Feynman, amerykański fizyk teoretyk kojarzony z relatywistyczną mechaniką kwantową albo rozwikłaniem zagadki katastrofy promu Challenger, doszedł do wniosku, że jeśli węszyć mogą psy, może i on, noblista. ''Wyszedłem, żona zdjęła z półki książkę, otworzyła, zamknęła i odłożyła z powrotem. Wróciłem i okazało się, że to pestka! Czułem bardzo wyraźnie, którą książkę miała w rękach. Trudno to wytłumaczyć, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do wąchania książek. Przykładasz każdą książkę do nosa, niuchasz kilka razy i od razu wiesz, która to była. Zapach jest zupełnie inny. Książka, która stała na półce przez dłuższy czas, ma taki suchy, nieokreślony zapach, ale kiedy ktoś jej dotknął, zapach jest wilgotnawy i bardzo wyrazisty'' - wspominał w autobiograficznej powieści ''Pan raczy żartować, panie Feynman''. Nauczywszy się zwracać uwagę na wrażenia węchowe, uczony popisywał się potem na uniwersyteckich przyjęciach - wychodził z pokoju, podczas gdy trzy różne osoby dotykały po jednej z dawno nieużywanych książek, a po powrocie niemal bez pudła ''wywąchiwał'', czyje ręce otwierały który tom.
Nie zadzierać nosa
''Chociaż ogary mają niezły węch, ludzie też nie są tacy beznadziejni, jak się sądzi, tyle że trzymają nos wysoko nad ziemią'' - podsumował swoje doświadczenia ekscentryczny profesor Feynman.
No dobrze. Ale może sztuczka ta dostępna jest wyłącznie noblistom? Bynajmniej. Kilka lat temu na łamach ''Nature Neuroscience'' opisano eksperyment, który pokazuje, że węszyć może każdy. W ramach badań ludzie podążali za zapachem z nosem przy ziemi po trawniku, tak jak robią to czworonogi, tropiąc dziesięciometrowy ślad zostawiony przez czekoladę. Byli niemal równie skuteczni jak psy!
Problem w tym, że chociaż mamy węch, odzwyczailiśmy się z niego korzystać. ''Nieużywane'' obszary mózgowej kory węchowej ewolucja przeznacza pod inne, ważniejsze dla nas zadania - niektóre dziś służą... przetwarzaniu marzeń sennych. Choć moglibyśmy poznawać świat również tym zmysłem, powoli ustępujemy pola.
Dlaczego? Ponieważ brak nam motywacji. Naukowcy z Northwestern University poprosili ochotników, aby postarali się nauczyć rozróżniać po dwie niemal identyczne trawiaste nuty. Ludzkie nosy okazały się zbyt słabe. Nikomu nie udało się sprostać zadaniu, dopóki... nie byli rażeni prądem. Wówczas nauka poszła jak z płatka. Drastyczne? Bez wątpienia. Ale dowodzi, że jeśli zapach wskazuje na niebezpieczeństwo, nasze zmysły ożywają.
Zapach kobiety. Albo i mężczyzny
Szkoda, że nie udaje nam się węszyć nie tylko grozy, ale i korzyści. Gdybyśmy przykładali większą wagę do tego, co wskazuje nam nos, moglibyśmy prawdopodobnie wywęszyć szczęśliwą miłość. Poprawka: nie tyle szczęśliwą, ile taką, która pozwoli dochować się zdrowych i odpornych na choroby dzieci. Chodzi o to, że zazwyczaj lepiej nam pachną osoby, które mają całkowicie różne od naszych geny kodujące reakcje układu odpornościowego. Z grubsza chodzi o to, że jeśli mój układ odpornościowy jest niezły w walce infekcjami wirusowymi, a nie radzi sobie - dajmy na to - z wykrywaniem zakażeń pasożytami, warto połączyć jego umiejętności z takim, który jest dobry w walce z robalami, a za to nie najmocniejszy w wirusach. Im bardziej różny genetycznie ewentualny partner - tym atrakcyjniejszy wydaje nam się jego zapach. Chyba że łykamy tabletki antykoncepcyjne albo jesteśmy w ciąży. W stanie błogosławionym kobiety nie rozglądają się za nowym mężczyzną, tylko garną się do najbliższej rodziny. Najprzyjemniej pachnie wówczas ten, czyje geny są niemal identyczne.
U mężczyzn zapach jajeczkującej partnerki powoduje wzrost poziomu testosteronu, a zapach kobiet niedojrzałych lub zbliżających się do przekwitania (czytaj: niepłodnych) wydaje się panom ''niemile tłusty i trawiasty''.
Zapach, brat oddechu
''Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeżeli chcą żyć. I zapach idzie prosto do serc, i tam w sposób kategoryczny rozstrzyga o skłonności lub pogardzie, odrazie lub ochocie, miłości lub nienawiści'' - pisał Patrick Süskind w ''Pachnidle''.
Czy jednak skłonność do częstego mycia i maskowania naturalnego zapachu kosmetykami i perfumami nie przeszkadza aby w wywąchaniu tej - z biologicznego punktu widzenia - najkorzystniejszej partii? Wszystko wskazuje na to, że kultura nie idzie wbrew biologii. Perfumy całkowicie nie maskują naturalnej nuty zapachowej ciała, a ludzie wybierają dla siebie zazwyczaj takie kosmetyki, które wzmacniają ich własny zapach i co za tym idzie, podkreślają informację o predyspozycjach układu odpornościowego.
Dowodzą tego badania, podczas których proszono uczestników o wskazanie tych spośród najpopularniejszych składników perfum (bergamotka, piżmo, paczula, wanilia, jaśmin etc.), które najchętniej wybraliby dla siebie. Zauważono zdumiewające podobieństwa w gustach osób o zbliżonych genach układu HLA (układ zgodności tkankowej, ang. human leucocyte antigen system). Niezwykłe, prawda?
Wagina versus szarlotka
A skoro już przy wyborze partnera jesteśmy. Alan Hirsch z chicagowskiej Fundacji Badań nad Smakiem i Zapachem mierzył, jak zmienia się ukrwienie wagin i penisów mieszkańców Chicago poddawanych ekspozycji na najróżniejsze aromaty. Rozpoczął od lukrecji - ta w końcu cieszy się sławą silnego afrodyzjaku. Okazało się, że wąchanie cukierków z korzeniem lukrecji wzmagało o 13 proc. przepływ krwi przez badane penisy. Jednak aromat pączków był trzykrotnie skuteczniejszy, a tarta dyniowa czy jabłkowa dawała skuteczność 40-procentową. Zważywszy, że zapach kobiecych perfum poprawiał męskie wyposażenie zaledwie o 3 proc., mamy naukowy dowód na stare powiedzenie - przez żołądek do serca.
A jak trafić do kobiecych serc? Panie reagowały podnieceniem na bukiet zapachów słodko-ogórkowych, natomiast aromat wiśni znacznie obniżał przekrwienie wagin. Podobnie zresztą jak - przykro mi to pisać, panowie - zapach mięsa z grilla i męskiej wody kolońskiej.
źródło: wysokieobcasy.pl